Od pierwszych minut spotkania goście próbowali przejąć inicjatywę w spotkaniu, ale nasi defensorzy dobrze wykonywali swoje zadania. Jak już Sokół przejął piłkę to brakowało dokładności i nasi zawodnicy zbyt szybko pozbywali się jej na rzecz graczy Olimpii. Pierwsze ostrzeżenie dla naszej defensywy było ok. 20 minuty, kiedy do bezpańskiej piłki po wrzutce oraz zamieszaniu w polu karnym doszedł zawodnik gości, jednak strzał w długi słupek nogą obronił nasz bramkarz. Z drugiej strony kilkukrotnie udało się przedostać pod pole karne rywali, głównie poprzez grę skrzydłami, jednak w decydujących momentach brakowało "zimnej głowy" oraz precyzji. W 30 minucie piłkarze trenera Wlazło wyszli na prowadzenie. Po długim zagraniu na długi słupek w pole karne mimo asysty Magiery zawodnik z Huty dograł głową do Wosiewicza, a ten z pierwszej piłki uderzył w lewy róg bramki a piłka po palcach Buczkowskiego wpadła do siatki. W 42 minucie goście podwyższyli wynik spotkania. Indywidualnym rajdem popisał się Kacper Michowicz, który z pod linii bocznej minął kilku naszych zawodników i będąc już kilka metrów od bramki mocnym, precyzyjnym strzałem po długim słupku strzelił 2 bramkę w tym meczu. Niestety to nie był koniec złych wieści w pierwszej połowie spotkania dla podopiecznych grającego w tym spotkaniu Krawczyka. Ponownie do prostopadłej piłki wystartował napastnik Olimpii, z ostrego kąta ponownie szukał długiego rogu bramki Buczkowskiego, który piłkę zdołał wybronić, ta jednak nieszczęśliwie spadła pod nogi rezerwowego Prykę, który mimo asysty obrońcy szybko obrócił się z piłką i umieścił ją bez problemu w siatce olsztynian.
Początek drugiej połowy to spokojniejsza gra zarówno z jednej jak i drugiej strony. Kilka roszad w składzie, wejście masywnego Bisia i podopieczni Pawła Krawczyka kilkukrotnie zbliżyli się do bramki Grucy. Nic wielkiego jednak z tego nie wynikło, a stworzyło więcej miejsca oraz szansę do kontr dla gości. W 70 minucie padła kolejna bramka dla naszego rywala. Po zamieszaniu w 16-tce Sokoła, piłkę niefortunnie strącił Górecki, w sytuacji sam na sam ponownie był "Robson", który mijając naszego bramkarza "wygonił się" pod linię końcową i kiedy wydawało się, że piłka opuści boisko były zawodnik Sokoła zdołał ją wycofać do niepilnowanego Teodorczyka, który ze spokojem trafił po raz czwarty w tym spotkaniu. Gospodarze tylko dwukrotnie zagrozili bramce Olimpii. W jednej sytuacji na strzał z dystansu zdecydował się Kędzierski, piłka zmierzająca w prawy dolny róg bramki zrobiła kapra tuż przed bramkarzem, który zdołał ją zbić do boku. W drugiej natomiast "Fasol" dobrze przedarł się z bocznych sektorów boiska w pole karne, dograł do nieobstawianego rezerwowego Czyżowskiego, który niestety w dobrej sytuacji przeniósł piłkę ponad poprzeczką. Więcej klarownych szans olsztynianie tego popołudnia nie potrafili wykreować, a w 86 minucie padła ostatnia bramka dla Olimpii. Po akcji prawą stroną niekryty Michał Sitek nie dogrywał do kolegów, a sam zdecydował się na uderzenie z ostrego kąta w krótki róg bramki, a zrobił to na tyle precyzyjnie, że piłka ocierając się o poprzeczkę wpadła do bramki Sokoła. Podopiecznym trenera Krawczykanie udało się już w tym spotkaniu stworzyć okazji do zdobycia choćby honorowej bramki i musieli przełknąć smak gorzkiej porażki.